Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ber papieru, nie licząc mnóstwa arkuszy, które podarłem przy robocie.
Rozpromieniony, szczęśliwy, pojechałem do miasta i stawiłem się u sędziego.
— Cóż to za straszny fascykuł? zawołał, gdym mu podawał papiery.
— To moje curriculum, panie sędzio.
Włożył okulary na nos, przeglądał, kiwał głową i wzdychał.
Myślę sobie dla czego? Czy wydaje mu się za małym ten dochód, jaki z mająteczku osiągam. Niech no spróbuje wydobyć więcej z tego piasku.
Przerzuciwszy papiery, sędzia podał mi rękę i rzekł.
— Młodzieńcze, obmówiono cię... ty masz rozum.
— O, panie sędzio!
— Jak żyję nie widziałem porządniejszego opisu życia.
— O nieba! więc mogę mieć nadzieję?
— Niestety — nie.
— Przecież sam pan sędzia powiedział, że mam rozum.
— Tak jest, ale moja córka go nie ma, czego mocno żałuję. Mówiłem już z nią, nie lubi wsi, nie chce wyjść za pana i podobno dała już słowo innemu. Ja bo cię zawsze