Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się na ulicę, jak pszczoły, a każda wystrojona, elegancka, wyperfumowana, aż dusi.
Strach taką lalkę pod ubogą strzechę wieśniaczą wprowadzić, ale w mojem nieszczęśliwem położeniu co robić? Jaki punkt wyjścia znaleźć? Ttrzeba przecież ożenić się kiedyś, mieć własne ognisko domowe, własną rodzinę. I matka tam mówi i ja sam to czuję, że wiekuistym kawalerem być nie można, że zawsze człowiek żonaty inną minę ma, że jest poważniejszy, stateczniejszy, posiada większe prawa do ludzkiego szacunku i poważania. Nareszcie chciałbym także, aby uczciwe nazwisko nie zaginęło, aby ten mały mająteczek dostał się komuś bliższemu, nie zaś dalekim krewnym, którzy już teraz rozpoczynają do mnie umizgi, jak gdybym był sędziwym wujaszkiem, skazanym na dożywotnie starokawalerstwo.
I trzeba takiego zdarzenia, że pannę Marcelinę poznałem na wieczorku u znajomych zaraz tego samego dnia, kiedy przyjechałem do miasta z zamiarem zawiązania odpowiedniej znajomości. Ttrzeba takiego zdarzenia, że panna Marcelina odrazu wywarła na mnie nadzwyczajny urok. Nie była ona taka jak tamta pierwsza wielka, okazała blondynka i ani jak tamta znów druga, szczupła brunetka, ale tak sobie średnio w samą mia-