Już się nie śmieję. Dziękuję panu za zaszczyt, ale nie mogę dać odpowiedzi takiej, jak pan sobie życzy, mam bowiem inne zamiary.
— Jakie?
— A cóż to pana obchodzi.
Zacząłem nalegać, prosić — w końcu dała się ubłagać.
— Mam zamiar wyjść...
— Za kogo? krzyknąłem wściekły z zazdrości.
— Za mężczyznę, — szepnęła z szyderskim uśmiechem.
Tego mi było dość.
Odjechałem z goryczą w sercu, z przekleństwem na ustach, z bólem, z żalem, z rozpaczą.
Rzuciłem się na łóżko w ubraniu i przeleżałem tak do rana, pół we śnie, pół wczuwaniu, zły, zgnębiony, smutny, nie podobny do siebie. Opowiedziałem tę historyę matce. Posmutniała, kiwnęła głową i rzekła:
— Trudno, mój Jasiu, widać nie było przeznaczenia. Stało się. Nie żałuj. Machnij ręką, uderz do drugiej. Za moich lat często śpiewano w piosence.
«Toć się do rzeki nie rzucę,
«Gdzieindziej afekt obrócę.
Obróć tedy afekt biedaku. Nie jedna Józia na świecie, jedź do Mani.