Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podróżny zeskoczył z bryczki i położył dłoń na ramieniu Mordki.
— Czy wzrok straciłeś? zapytał groźnie.
Żyd cofnął się zdumiony.
— No cóż? — nalegał przybyły — nie poznałeś mnie?
— Wielmożny panie, niby głos pana, ale osoba... Czy pan sam?
— Ja jestem ja, Bolesław Michalski, właściciel tego folwarku.
— Wielmożny pan miał brodę!
— Teraz nie mam.
— Wielmożny pan był krzynkę grubszy.
— Teraz jestem cieńszy.
— Wielmożny pan był jakby starszy.
— Teraz jestem młodszy. Czy jeszcze masz jakie wątpliwości?
— Jakie wątpliwości? wielmożny pan pewnie potrzebuje pieniędzy?
— Naturalnie, zaraz o tem pogadamy.
— No, już teraz widzę, że pan dobrodziej jest ten sam; nasz wielmożny dziedzic, nasz kochany dziedzic, tylko cokolwiek odmieniony. Pan zapewne na kuracyi był, zapewne jeździł do góry, do ciepłe wody, do winogrono.
— Tak... tak... o tem potem, ale co tak cicho? Śpią jeszcze wszyscy; śliczne rzeczy. Zaraz tu się wszystko odmieni, zaraz będzie inny porządek. Biegnij no Mordka po Kul-