Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niach środki — i w parę godzin później siedział przy łóżku chorego.
Badanie trwało nie długo, Wiśniewski przyrządził lekarstwo, pierwszą dozę sam pacyentowi podał i oświadczył, że czuje się zmęczonym i że woli zanocować w Rudawce, aniżeli wracać do domu.
Był to bardzo miły i wesoły starowina, w obec chorych miał zawsze przedziwnie pogodny humor, umiał ich rozweselać, dodawać otuchy i nadziei.
Na zapytanie pana Bolesława, co sądzi o jego chorobie, odpowiedział z dobrodusznym uśmiechem: głupstwo, parę dni w spokoju poleżysz, parę flaszek lekarstwa wypijesz i będziesz zdrów jak ryba.
Poprawił poduszki, ułożył pacyenta wygodnie i życząc mu dobrej nocy wyszedł z pokoju. Ciotka Petronela zasypała go gradem pytań. Mój doktorze kochany, mówiła, nie trzymaj mię w niepewności. Rozumiesz pan przecie, że drżę z obawy, skłonna jestem do najgorszych przypuszczeń. Powiedźże mi szczerze i otwarcie co jest.
— Krótko mówiąc, jest pfe, kochana pani, odrzekł doktór.
— Ach! pan zawsze z tem swojem pfe, dużo można z tego wiedzieć.
— Zawsze coś, gdybym powiedział, że jest «cacy» byłaby to także informacya.