Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pan jest dziedzic, to na prawdę wcale nie dziedzic. Wielmożny pan siedzi cały dzień, albo na polu przy kartoflach, albo w stodole przy młocarni, albo w stajni przy zasypywaniu obroku, albo w stancyi przy myśleniu. A jakie to myślenie jest?
— Wiesz?
— Dla czego nie mam wiedzieć? Ja od tego jestem, żebym wszystko wiedział.
— Więc powiedz.
— Owszem, powiem, to jest myślenie nie dobre. Pan myśli tylko o tem, żeby zamiast trzy grosze wydać jeden grosz, albo pół grosza, albo też wcale nic nie wydać. Panu to przychodzi do głowy: jeżeli Mordka pański pachciarz chce zarobić rubla, żeby zarobił dziesiątkę, a lepiej jeszcze, żeby nic nie zarobił. U pana teraz główne słowo jest: «nie potrzeba», «obejdzie się», «zbyteczny wydatek». I niech wielmożny pan sam powie, czy w takiem miejscu, w takim folwarku, można żyć i płacić po dwadzieścia jeden i pół rubla na rok od krowy, bez cielęcia? Czy to życie, czy to do wytrzymania jest.
— Radzisz sobie jakoś jednak, trochę mlekiem, trochę wodą, za którą przecie nic nie płacisz.
— Aj woda, co tu gadać o wodzie, to nie jest towar. Można dolać troszeczkę, bo za