ki, a Mordka Buterglanz oświadczył, że nie wytrzyma w takich warunkach
— Wielmożny panie, mówił, to na nic, niech się pan nie obraża, ale ja chyba ztąd ucieknę.
— Jeżeli ci źle, uciekaj, ale dla czego?
— To bardzo prosty interes. Pacht nie majątek, człowiek żeby patrzył tylko na te głupie krowy, nie miałby z czego żyć.
— No tak nie mów: ja paszy nie żałuję; rzadko gdzie w okolicy znajdziesz tak ładnie utrzymane bydło, wydatek mleka masz doskonały.
— Wielmożny pan ciągle z tem mlekiem.
— Za rządów Kulbackiego jednak tego nie miałeś.
— Ja za niego lepiej miałem Nie było dużo mleka, to prawda jest, ale był Kulbacki. Czy dla pana zły, czy dobry, ja o tem nie mówię, co mi do tego, ale szczery człowiek — dał czasem zarobić. Po drugie za Kulbackiego i wielmożny pan był milszy. Był pan prawdziwy, dziedzic, lubił zabawić się, wyjechać, miewał różne potrzeby. Mordko przy panu zarobił... a teraz co jest, co się z tego Rudawki zrobiło?! Ani Kulbackiego nie ma, ani dziedzica nie ma.
— Cóż znowuż, przecie stoję przed tobą.
— Wielmożny panie, z wielkiem przeproszeniem, taki dziedzic jak teraz wielmożny
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/110
Wygląd
Ta strona została skorygowana.