Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po świecie. Otóż jak w tym wypadku nie Ja w okolicy naszej nie widzę ani jednego, literalnie ani jednego młodego człowieka, któremu mógłbym oddać rękę mej córki.
Pan Bolesław czuł, że mu się zimno robi, chciał protestować, chciał stanąć w obronie młodzieży, w obronie własnej, ale szlachcic do słowa przyjść mu nie dał.
— O tem, rzekł, nie ma co dysputować, obadwaj okolicę naszą znamy doskonale, niepodobna więc żebyśmy mogli różnić się w zdaniu. Nieliczna młodzież jaka tu jest, nie może być brana w rachunek na seryo. Materyalnie biedacy, umysłowo stoją na dość nizkim poziomie. Gospodarze to niby, albo kandydaci na gospodarzy, ale żaden fachu tego gruntownie nie zna. Wierz mi, kochany panie Bolesławie, że ja wysoko nie sięgam; nie zaimponuje mi nikt ani świetnością rodu, ani majątkiem, oddałbym córkę nawet zupełnie biednemu młodzieńcowi, gdybym w nim widział wykształcenie, prawy i silny charakter i doskonałą znajomość pracy, której poświęcić się zamierza. To warunki sine qua non. Pokaż mi dobrodzieju takiego, a wyjazd, który bądź co bądź pochłonie trochę pieniędzy, powstrzymam i owego młodzieńca chętnie w domu przyjmować będę.
W obec tak kategorycznie postawionej