Strona:Klemens Junosza - Pachciarz XX wieku.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszałem.
— Orze cudownie! Światło elektryczne widziałeś...
— Widziałem.. bardzo ładne..
— A hypnotyzm?
— Hypnotyzma to ja nigdy nie widziałem; czem taki interesant handluje?
— To nie jest człowiek, lecz nauka. Taka doktorska nauka...
— Od jakiej słabości?
— Wcale nie od słabości, to jest, źle mówię, od tysiąca słabości... Naprzykład doktór daje choremu kartofel, uważasz, surowy kartofel i powiada do niego; jedz pomarańczę... Chory je bardzo chętnie i czuje smak pomarańczy... Uważasz?
— Przepraszam pana, czy to może być prawda?
— Najprawdziwsza...
— No, a gdyby, dajmy na to, taki doktór dał choremu rubla i kazałby mu napisać weksel na sto rubli i poświadczyć jako waluta była w całości wypłaeona. Czy onby podpisał?
— Bezwątpienia.
— Proszę pana, gdzie się można nauczyć tego interesu?
— Hypnotyzowania?
— Tak.. no tak.. hapnote? tak?
— Podobało ci się? Nauczyć się można w akademii, tam, gdzie się młodzi ludzie na doktorów kształcą. Śliczny wynalazek!
— Bardzo śliczny, na moje sumienie...
— To wywołać może wielki przewrót, gdyby się dało zastosować do żywienia inwentarza. Pi! możnaby ogromne ilości owsa i siana oszczędzić... ale na hypnotyzmie nie koniec, są jeszcze inne, daleko donioślejsze wynalazki.. Naprzykład telepa...
Pan Michał ukąsił się w język.
— Jaki telepa? — pytał Dawid.
— Tak jest, nie nie... ja się omyliłem... to widzisz taki rodzaj telegrafu, ale właściwie nic nadzwyczajnego. Dla was to nie byłoby praktyczne...
— Dla nas? dlaczego?
— Bo to, kochany Dawidzie rzecz za kosztowna, a w małem miasteczku nie mogłaby mieć zastosowania... Otóż, uważasz, kiedy sobie rozmyślam o tem wszystkiem, o tych nadzwyczajnościach nadzwyczajnych, to zastanawiam się bardzo poważnie nad pytaniem, jak też będą wyglądali ludzie w przyszłym wieku?
— Jak oni mają wyglądać. Bogaci będą wyglądali bardzo dobrze, a biedaki i kapcany źle...
— Nie rozumiemy się.. ja się zastanawiam, jak będą wyglądali np. parobcy, fornale, dziewki następnego stulecia; może już ich wcale nie będzie, może ich zastąpią maszyny elektryczne...
Dawid niechętnie głową pokręcił.
— Chciałby ja widzieć elektryczną dziewkę... do czego ona byłaby zdatna?
— Kto wie, może zobaczysz?
— Niech pan dobrodziej da spokój, to nie będzie..
Ale wiesz, co mnie najwięcej zastanawia?
— Co?
— Jaki będzie pachciarz w przyszłym wieku?
— Mogę panu zaraz powiedzieć.
— No?
— On będzie akurat taki sam, jak dziś jest.
— Eh; w obec takich wynalazków to nie, kochany Dawidku; on się może zasadniczo zmienić, może się tak zmienić, że go sam dyabeł nie pozna, to jest kwestya przyszłości — kwestya czasu tylko...
— Aj, niech pan tak nie mówi, przykro słuchać, tem bardziej, że to nie prawda jest. To co pan myśli, że jest nowe, to na świecie nie ma ani jednej rzeczy nowej, wszystko używane... wszystko było.
— Jakto i elektryczność.
— Była.
— I magnetyzm?
— Też był.
— I hypnotyzm?
— Był!
— Czegoż więc nie było?
— Wszystko, panie, było. U nas w książkach tak stoi. Było na zgubę ludzką, na przeszkodę w interesach; może się nazywało inaczej, ale było. Pan dobrodziej powiada,