Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —

réj zaczynasz mnie krzywdzić bez najmniejszego powodu, zrywam te pęta! Proszę pamiętać, że jestem panem w domu i ubliżać sobie nie pozwolę.
Zdobywszy się na taką energię, Kramarzewski drzwiami trasnął i wyszedł, pani zaś padła na fotel i wybuchęła spazmatycznym płaczem. Panna Franciszka, która całą tę scenę z drugiego pokoju obserwowała, przybiegła do siostry, zadzwoniła na służbę, kazała podać wody, trzeźwiła i całowała nieszczęśliwą ofiarę wiarołomnego męża...
Zosia, przechodząc w téj chwili przez pokój, z przerażeniem i z całem współczuciem zbliżyła się do pani Leonowéj. Chciała zapytać co jest i czy nie może być w czém pomocną, usłużyć.
— Racz się pani nie troszczyć o to — rzekła panna Franciszka szyderczo — to sprawa czysto domowéj natury, najlepiéj więc jak załatwioną zostanie w rodzinie, bez udziału obcéj interwencyi i bez niepotrzebnéj ciekawości.
Zosia spojrzała na swoją antagonistkę oczami pełnemi łez i, nie odrzekłszy ani słowa, odeszła do obowiązku swego, do dzieci.
— Tak! — pomyślała w duchu — ta dumna panna ma słuszność... Jestem w tym domu obcą zupełnie, płatną najemnicą do uczenia dzieci... nie mam prawa narzucać się z życzliwością, ani z przywiązaniem... tak, nie mam.
Pan Leon zdobywczy się raz na energię, tak się