Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 323 —

czarny kot! Cały czarny, a oczy to się jemu paliły jak świeczki. Ja chciałem krzyknąć gwałtu — ale nie mogłem. Mój język zrobił się jak drewniany kołek, moje gardło było ściśnięte, moje zęby tłukły się, jak grosze w puszce. Ja nie miałem siły stać — ja siadłem; ja nie miałem siły siedziéć — ja przewróciłem się całkiem, ja leżałem!...
— A kot?
— On sobie poszedł! Gdzie on poszedł, to ja nie chcę wiedziéć! Po co ja mam wiedziéć gdzie taki paskudnik chodzi? Ja zobaczyłem, że jego już niéma i wstałem. Na drugi dzień poszedłem między naszą starszyznę, i powiedziałem, że będzie nieszczęście. Radziłem, żeby zobaczyć czy się gdzie przykazanie nie popsuło (wiész pan, takie przykazanie w blaszanéj rurce, co musi być na każdéj futrynie przybite); radziłem żeby pilnować czy która żydówka nie przyprawiła sobie fałszywych włosów? (myślisz pan, że między naszemi żydówkami nie znajdą się takie gałganice?); radziłem, żeby uważać czy Gdala furman robi wszystko co w piśmie przykazane? Bo dla czego kot nie siedział na innym dachu, tylko na jego dachu? Prosiłem, mówiłem, że będzie nieszczęście, że całe miasto zginie. Nie słuchali. Powiedzieli: co Berek znaczy! Berek nic nie znaczy!
— No?
— Nu, i tak przeszło. Tymczasem pokazał się drugi znak.