Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 278 —

cie, był w swoim majątku sam książe i zachorował, to chcieli aż do Warszawy rozstawne konie po doktorów posyłać, ale że tymczasem był wielki gwałt, więc poprosili Kalińskiego... Nu, co wielmożny pan powié? On przyszedł, tego księcia obejrzał i powiedział, że nie potrzeba rozstawnych koni posyłać, ani doktorów zwozić, że za trzy dni to książę będzie całkiem zdrów... I tak się stało... On wtenczas duże pieniądze za to dostał... ale myśli pan, że on o pieniądze dba! wcale nie dba! Taki dziwny człowiek jest... On powiada, że człowiekowi pieniądze wcale niepotrzebne.
— A ma żonę? dzieci?
— Także nie ma. Powiada, że doktór z żoną nie wart pół tego co doktór bez żony. Ma taką swoją kombinacyę w głowie!
— Może to i racya.
— Hm, proszę pana, po doktorsku to jest trochę racya, bo doktór ma do czynienia z różnemi słabościami, może téż sam zachorować, może broń Boże umrzéć... no i co wtenczas z jego żoną? co z dziećmi? ale po naszemu, według naszéj kombinacyi, wcale nie jest racya. Naprzód, człowiek bez żony i bez dzieci to nie może być rachowany za całego człowieka... po drugie, takim ludziom Pan Bóg nie błogosławi, po trzecie, każdy człowiek ma swoje szczęście, a taki wcale nie ma szczęścia... Nie potrzebuję panu dużo opowiadać, ale dość, że ten do-