Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 255 —

wczoraj doręczyła. Obok kałamarza znowuż bukiecik lewkonij, tak jak w tamtéj izbie przy łóżku...
Któż tutaj ciągle językiem kwiatów przemawia, kto daje poznać, że oprócz zbutwiałych szpargałów i trumny jest młodość i życie w téj Pustelni nieszczęsnéj!?...

. . . . . . . . . . . . . . . .

Kto się w stare szpargały wczytuje, ten jakoby do krainy zmarłych zstępował i z duchami ojców rozmawiał. Źle mówię rozmawiał... jakoby opowiadania ich słuchał. Silne ongi ramiona rozsypały się dawno w proch, duchy ofiarne i mężne rozpłynęły się w nieskończoności niepojętéj i tylko myśl zaklęta w marny wiotki papier, przeżyła o wiele głowę, z któréj wyszła i rękę co ją drobnemi wyraziła znaczkami.
Otworzyłem wielką kopertę i zdawało mi się, żem do mogił katakumb zeszedł, że z wielkiego cmentarzyska wychodzą postacie krwiąmi i duchem pokrewne, że pousiadały na cmentarnych głazach, na zwaliskach i rozpoczęły spowiedź swego dawno zapomnianega życia...
Piérwszy zeszyt opowiada: „Dzieje zacnego rodu Gozdawów“. Opowiada je drobiazgowo ze szczegółami i szczególikami takiemi, które ani z rodem, ani z domu zacnością żadnego związku nie mają. Bohaterskie czyny obok gospodarskich no-tatek, historya rzędzików i koni obok historyi lu-