Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 243 —

dzie wszystkie panowie delikatne byli i złego słowa nikt od nich nie słyszał.
— Dawno tu mieszkacie w Pustelni?
— Kto to zrachuje? wielmożny panie, ja nie potrafię. Pyta pan jak dawno ja w Pustelni mieszkam? Ha, niech pan dobrodziéj spojrzy na moją brodę... ona tu urosła i tu zrobiła się taka długa, i tu zrobiła się taka biała... na taki interes potrzeba parę kilka lat, jak panu wiadomo.
— Powiedzcież mi, proszę, czém wy tu jesteście?
— Czém ja jestem? Ja jestem proszę wielmożnego pana żydem.
— To przecież widzę, ale czém jesteście tu w folwarku?
— W folwarku? Ny, w folwarku? także jestem żydem... Pan się śmieje, a ja powiadam prawdę... Dawniéj rachowało się na dwie włóki gruntu trzy pary wołów, a na jeden folwark jeden żyd, na duży folwark dwa żydy. W Pustelni mój ojciec za żyda służył, dziadek służył, no i ja także służę... Biorę mleko od krów, potrafię trochę smoły wypalić, a zresztą tak jestem przy folwarku; każą gdzie pojechać... to jadę, każą jaki interes zrobić... to zrobię, każą zboże sprzedać... sprzedam. Nawet, jak teraz proces był, co nikt nie wiedział jak się skończy, kto Pustelnię zabierze, to pani Wojtkiewiczowa powiedziała tylko jedno słowo: „jedź Jojna i wywą-