Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 150 —

„Ty, droga Zosiu — pisał w innym liście — robisz dla mnie więcéj niż możesz. Wyrzucona z pod rodzinnéj strzechy, poszłaś do obcych ludzi na najniewdzięczniejszy z niewdzięcznych chleb nauczycielki. Ja wiem, że masz całe dnie zajęte, a jednak znajdujesz jeszcze czas na pisanie długich, serdecznych listów. Domyślam się, że czynisz to nocami z krzywdą własnego zdrowia. Nieraz chcę Ci powiedziéć: nie rób tego, oszczędzaj siły, nie psuj tych ślicznych oczu, którym może jeszcze daném będzie szczęście oglądać: nieraz chcę Ci to powiedziéć, ale jednocześnie budzi się we mnie egoizm i myślę z trwogą, co by moje biedne życie było warte bez wymiany myśli z tobą, bez téj pociechy, którą mi prawie każda poczta przynosi“.
„Znowuż kwiatek! kwiatek i listek. Fijołek! Zkąd tam u was biorą się kwiaty tak wcześnie? Ucierpiał w drodze bardzo, zwiądł i prawie szczerniał, ale zachował swój zapach przedziwny. Czém Ci odpłacę ten dar?“
„Piszesz, ażebym był cierpliwy, wlewasz mi w serce otuchę, że złe czasy przejdą, że zajaśnieją jeszcze dni spokoju i szczęścia. Każesz mi być silnym i wytrwałym. Ciężko to! Gdyby przynajmniéj wiedziéć, ile czasu potrwa rozłączenie? Niepewność nad wszystko gorsza. Dręczy ona strasznie, jak robak toczy serce i odbiera spokój. Po co ja to piszę? Na co zatruwam Ci życie gorzkie