Bo też rzeczywiście jesiotr wydziałowy dał mu zatrudnienie okropne. Sumowanie księgi, w której figurowały jedynie piątki, same pięciorublowe pozycje! Co się młody człowiek nabiedził, napocił i zawsze z tych pięciorublówek nieznośnych wypadały mu w sumie jakieś kopiejki i ułamki kopiejek.
Taki szczególny pech!
Nie ulega kwestyi, że młody człowiek byłby się nabawił poważnej choroby nerwowej, gdyby nie to, że dzięki wpływom ciotki, powierzono mu czynność podpisywania kartek terminowych, co jest również bardzo trudne, ale trochę mniej skomplikowane.
Nie można powiedzieć żeby personel nasz miał charakter stały; przeciwnie, zmienialiśmy się często: pojedynczo, z powodu różnych okoliczności, kombinacyj i kaprysów, hurtowo zaś przy każdej zmianie Lewiatana.
Popsuła się harmonia na wyborach, kapryśna fala głosów wyrzucała starego Lewiatana — przypływał nowy i ciągnął za sobą całe ławice śledzi łaknących posad. Zkąd on je brał? Albo ja wiem, z Antyochii, z Kapadocyi, może z Rzeszowa — dość że brał i nigdy mu nie brakło.
Część personelu ustępowała, część pełniła dalej obowiązki, wielkie księgi wypełniały się, archiwum rosło, a kasyer, regularnie co miesiąc, z uprzejmym uśmiechem na ustach, wydawał nam pensyę, jak filantrop obdzielający ubogich chudą zupą rumfordzką.
Była i żółwiowa w jego repertuarze, ale tej nie rozdzielał na porcyjki, lecz pełnemi wazami zanosił do gabinetu grubym sumom i okazałym jesiotrom.
Takich było niewielu. Ludzie przeznaczeni do zupy żółwiowej nie rodzą się na kamieniu, a chociaż wogóle gdzieś się rodzą, jednak na wysoki kamień wdrapują się z trudnością i gdyby nie forsowne popychania... ale to do rzeczy nie należy.
Powtarzam, że personel nasz nie miał charakteru stałego. Częste zmiany Lewiatanów, oraz burzliwe fale ich kaprysów, rzucały nami jak prawdziwa fala morska; była jednak pewna grupa zwierzokrzewów, opierająca się ruchowi bałwanów. Właściwie mówiąc nie był to opór, gdyż istoty o których mowa, były najzupełniej bierne, a bezwzględna stałość ich losu wynikała z konieczności.
Owe Zwierzokrzewy w ludzkich postaciach przyrosły niejako do twardej skały biura zarządu akcyjnego towarzystwa wy-
Strona:Klemens Junosza - Najwytrwalszy.djvu/3
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.