Strona:Klemens Junosza - Nad świeżym grobem.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdyż jeszcze nie we wszystkich sercach wygasła miłość dla swojskiej łąki i gniazda, nad którem się te piosenki rzewne, istotnie niby małe ptaszęta unoszą.
To właśnie powiedzenie będzie jedyną, a serdecznie przez poetę upragnioną nagrodą za to, że pragnął tylko miłością wieczną

„piosenki swoje
„Napoić,
„By chłodzić mogły ranę serdeczną
„I goić —
„I tym pociechy świecić promieniem
„Co płaczą...“

Wspaniałe są cedry, co na wyżynach dumne konary ku niebu wznoszą, wspaniałym jest orzeł, gdy utkwiwszy wzrok w słońce w eteryczne przestrzenie się wzbija, ale ani majestatyczność cedru, ani górny lot króla ptaków nie odbiera wdzięku szarym słowikom i skowronkom — skromnym fijołkom leśnym i konwalii.
Cedr na wyżynach rośnie, orzeł w wysokościach szybuje, my ludzie podziwiamy je tylko, patrząc z naszego padołu — natomiast fijołki i konwalie zdobią ziemię, tę prastarą karmicielkę naszą, a szare słowiki w cieniu ukryte umilają nam życie pieśniami. — Ich to właśnie piosenki, latają