Strona:Klemens Junosza - Na ruinach Wólki.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Tren II.

Zachorzał rodzic i złożon jest w grobie,
Jakoż ja Wólkę dziedziczyłem sobie,
A dla pomocy wziąłem sekretarza
Jankla pachciarza.

O losie zmienny, i któżby się spodział,
By się ten Jankiel w moją skórę odział —
I w hypotece wziął tytuł własności
Mej posiadłości!

Cóżem uczynił, o okrutny losie,
Żeś mi tak srogo dzisiaj dał po nosie,
Że z Wólki mojéj, spuścizny pradziadów,
Niema i śladów!

Żem lubił pijać, to tylko węgrzyna,
Że mi się czasem udała dziewczyna,
Że grałem w karty, a i to nie co dnia,
Jest że to zbrodnia?!

Tren III.

Stokroć przeklęte są te inżyniery,
Co wymyślili pióra i papiery,
Może dziś w Wólce, sen by mnie kołysał,
Gdybym nie pisał...

Raz gdym się w pięknéj zadurzył Ludwice,
Musiałem za nią jechać za granicę,
Przyniósł mi Jankiel za papieru szmatek
Rubli dostatek.

W Paryżu, mieście, co rozpustą dyszy,
Byłem osadzon w zamku zwanym Clichy,
Do Jankla tedy, z rozpaczliwym gestem,
Piszę, gdzie jestem.

Z niewoli onéj wykupion okrutnej,
Wracałem do dom posępny i smutny,
Jankiel mnie wówczas, mając w ręku zapis,
Palił jak lapis.