Strona:Klemens Junosza - Mróz.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

.............
Dziad siwowłosy w łonie ziemi twardem
Świeżą mogiłę dla kogoś wybierał;
Zmarznięte bryły rozbijał oskardem...
I sił ostatki do tej pracy zbierał...
A z zmarszczonego czoła pot ocierał...

Wiatr mu rozwiewa długą brodę białą
I między krzyże cmentarne się wślizgał,
I wśród przybytku śmierci igrał śmiało,
Starcowi w oczy ostrym śniegiem bryzgał,
A nad sąsiednim grobem drzewo drżało...

W zmarzniętej ziemi szła praca powoli,
A wiatr ze starca jakby się natrząsał...
Jakby się gniewał na niego i dąsał,
Bo go za brodę targał w tej swawoli,
I po policzkach pomarszczonych kąsał...

Ale nie zważał na to dziad cmentarny,
Oskard uchwycił silnie w ręce obie,
I wciąż wyrzucał bryły ziemi czarnej;
A choć mu psoty czynił wiatr figlarny,
On już do pasa zagłębił się w grobie...

Grób! smutny koniec wędrówki człowieczej,
Ostatnia stacja życiowej podróży,
I port wytchnienia po światowej burzy;
I wieczny spokój co wsze smutki leczy
Znajdzie w nim kiedyś i mały i duży...

Komuż? grabarzu, ostatnią siedzibę
Gotujesz dzisiaj przy takiej zawiei:
Czy rolnikowi, co pruł ziemi skibę,