Strona:Klemens Junosza - Młynarz z Zarudzia.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —

wam potrzeba — to ja też wiem. Od czego ja jestem Mendel? Od tego, żebym wszystko wiedział...
— Nie bajdurz po próżnicy, bo my mamy inny interes na głowie.
— Ja i to wiem, że macie inny interes, żeście naumyślnie przyjechali do miasta z przyczyny tego interesu, żeście, zamiast spać spokojnie w chałupie, wlekli się całą noc po złej drodze.
Walenty spojrzał znacząco na żyda.
— Oj waj! — rzekł, śmiejąc się, Mendel. — Jeszczeście byli na moście, to ja już wiedziałem, że macie interes. Nie dziwujcie się, to jest taka prosta rzecz. Jak chłop jedzie do miasta na targ, to ma na wozie worki, a gdy jedzie do miasta za interesem, to ma na wozie tylko torbę z obrokiem. — Ny, wy macie tylko torbę! Torbę powiesiliście szkapie na łbie, a interes trzymacie w swojej głowie i nie wiecie, co z nim robić; a jak wy jego wyjmiecie ze swojej głowy i wsadzicie do mojej głowy, to zaraz będzie po interesie. Oj, oj! żebym ja miał tyle pieniędzy w kieszeni, co ja już miałem interesów, tobym zapytał, co Kraków kosztuje? Jak myślicie, gospodarze: czy wam kto zapłaci za to, że stoicie na ulicy? Chodźcie do izby; mój szwagier, Symcha Bas, ma pańską izbę! U niego nawet hrabiowie bywają. Wczoraj on sprowadził z Wierzbowa dwie kufy okowity, to ja prawdę powiem, że jeszcze jak żyję takiej okowity nie widziałem! Chodźcie do niego do izby, tam znajdziemy na wszystko sposób. Żeby nawet najgorszy interes, ja wam dam na niego lekarstwo! Tak