Strona:Klemens Junosza - Listy pedagoga.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żeby jednak mogło przyjść do tego, trzeba było wziąść się do pracy i rozpocząć nanowo przerwane przed pół rokiem zadanie rozsiewania światła i cywilizacji w głowach młodych obywateli przysposabiających się do szkół rządowych.
Jak teraz, wypadło mi wlewać to światło w dwie głowy czarne jak skrzydła krucze, kędzierzawe, i należące do szlachetnych synów Salzpiper, kupca pierwszej gildji i obywatela miasta Warszawy.
Instalacja moja na tej nowej posadzie odbyła się bez wielkich ceremonji.
Pan Szymon Salzpiper nie interesuje się bardzo swemi dziećmi, a opiekę nad niemi zdał w zupełności na matkę, piękną panią Reginę...
W dniu oznaczonym dla wzajemnego porozumienia się, wszedłem na pierwsze piętro w jednej z okazałych kamienic na Lesznie, i przycisnąłem silnie metalowy guzik od dzwonka...
Jakiś młody człowiek otworzył mi drzwi, i zaraz w progu zapytał: