Strona:Klemens Junosza - Liść pokrzywy.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W tem miejscu protokulista kichnął. Zanim inspektor policji zdołał wymówić — na zdrowie! dwie świece stearynowe zgasły.
Kopalski kichał silnie...
Ciemność zaległa izbę, w której prowadzono śledztwo.
Sołtys zawołał: baczność!, i dwaj stróże nocni pilnujący aresztowanych, skrzyżowali we drzwiach dwie pałki celem przeszkodzenia możliwej ucieczce podejrzanych indywiduów.
Ohydna ciemność panowała w stancji, potworne milczenie powiększało okropność chwili.
W atmosferze izby czuć było zbrodnię, ciemność powiększała zgrozę.
Kopalski sięgnął do kieszeni:
Przypomniał on sobie, że kiedyś nosił zapałki.
Tym razem nie włożył do kieszeni pudełeczka, w którem zwykł je nosić.
Ale nieprzewidziane są zrządzenia losu.
Protokulista szukał zapałek.
Macał po stołach i po stołkach, pragnął znaleźć choćby jeden kawałek fosforu.
Gdyby miał pod ręką pakę z dynamitem, nie wahał by się uderzyć w nią pięścią, aby rozjaśnić potworne cienie izby...
Sołtys byłby skrzesał ognia krzesiwkiem, ale w tej chwili zażywał tabakę.
Trudno było pogodzić dwie czynności tak sprzeczne...
Protokulista wciąż macał.
Nareszcie, jakiś przedmiot mięki i lekki nasunął mu się pod rękę....
Uczuł kłucie w palcach, i zdawało mu się, że schwycił nitkę zawikłanego kłębka zbrodni.
Nie widział co trzyma w ręku, ale trzymał, — a im mocniej ściskał, tem przypuszczenia jego przybierały wyraźniejsze kształty.
Nie była to logika, nie był dowód, ale było przeczucie.
On znał ważność przeczucia.
Wiedział, że w każdej zbrodni, należy szukać kobiety.
Teraz zdawało mu się, że trzyma tę kobietę za suknię.
Zdawało mu się, że chociaż przedmiot który trzymał w ręku, był kolący i niepodobny do sukni.
Trzymał w palcach ślad, wyraźny ślad zbrodni okropnej, której sprawcę, bądź co bądź, postanowił odszukać.
Ten ślad parzył go.
Ale protokulista był dzielny.
Pomimo bólu nie wypuszczał z rąk śladu...
— Ognia! krzyknął z wściekłością.