Strona:Klemens Junosza - Leśniczy.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
LEŚNICZY.
OBRAZEK WIEJSKI
PRZEZ
Klemensa Junoszę.

(Dalszy ciąg.)

— Z doświadczenia! — rzekł ze smutnym uśmiechem Kaliński — dzieciaku! zkądże i kiedy mogłeś je zdobyć?
— Dziwnem się to stryjowi wydaje? a przecież nie od dziś żyję i radzę sobie jakoś na świecie. Mogę stryja zapewnić, że chociaż nigdy nie zaniedbywałem nauki, jednak od lata, od chwili kiedy tu byłem u stryja, pracuję dwa razy tyle co dawniej. Nie żałuję sił, podwajam energię, bo wiem, że każdy dzień zbliża mnie do upragnionego celu; więc nie jest tak jak stryj mówi. Co do matki mojej, nigdy nie zapomnę jakie mam względem niej obowiązki i nie zaniedbam ich, a ta znów niby nierówność...
— Przesąd, ja sam to przyznaję, ale... świat... świat... Kochany chłopcze... trudno z nim wojować.
— Nie przeczę... lecz za wygraną nie daję. Różnica majątkowa jest obecnie, ale za lat kilka może się wszystko zmienić. Sam stryj mówił do mnie, że skutkiem złego zarządu majątek ich upada, a ja na to się uczę, na to pracuję, żebym stanowisko i chleba kawałek zdobył. Jeżeli więc potrafię zjednać sobie sympatyę panny Anieli, to cóż może na przeszkodzie stanąć?
— Wszystko, wszystko, mój kochany... Eh, Adasiu, zmartwiłeś mnie swemi szalonemi projektami.
— Przecież ich nie wykonywam w tej chwili.
— No tak, a jednak przyjechałeś...
— Niech sobie stryj przypomni, że ojciec panny Anieli zapraszał nas obydwóch.
— Dużo się od tego czasu zmieniło.
— Dla mnie nie. Ja pragnę z zaproszenia skorzystać. Co to stryjowi szkodzi, że ją zobaczę, nic więcej nad to nie pragnę.
Nie mógł stary Kaliński spać tej nocy, tak mu się zamiary bratanka dziwnie śmiałemi wydały. Znał jego charakter, wiedział, że niełatwo od postanowienia go odwieść, uznał więc za najlepsze nie oponować, czasowi całą sprawę zostawić. W przeciągu kilku lat, które upłyną zanim Adaś stanowisko zdobędzie, Bóg wie jakie zmiany zajść mogą. Na nie najwięcej liczył. Anielcia zamąż wyjdzie, chłopiec zapomni. Tak; przeszkadzać, bronić, perswadować, to znaczy jeszcze bardziej fantazyę młodzieńca podbudzać, oliwy do ognia dolewać. Takie postanowienie powziąwszy, Kaliński uspokoił się