Strona:Klemens Junosza - Leśniczy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oczu. Co ci się roi po głowie, biedny chłopcze... Ona nie dla ciebie. Pozbądź się tej myśli, wyrzecz marzeń, wracaj do obowiązku, do szkoły... Miłość ci spokój odbierze; sił, równowagi umysłu pozbawi, a ty biedaku obowiązki masz. Matka schorowana pomocy twej potrzebuje, tyś cała jej nadzieja, podpora starości. Gdy się marzeniom oddasz, a pracować przestaniesz, co cię czeka? co matkę twoją czeka?
Adaś słuchał ze spuszczonemi oczami, nieprzerywając, a stryj po chwilowem milczeniu mówił dalej:
— I o tem pamiętać powinieneś, że pomiędzy tobą a nią zachodzi ogromna różnica pod względem majątkowym i towarzyskim. Ona w przyszłości dziedziczka, ty biedak. Ona... głupstwo to zapewne, przesąd nieuzasadniony, ale przez świat uznany, ona z takiego rodu co służbę rozdaje... ty z takiego co służbę przyjmuje... krótko mówiąc: ona pani, tyś biedak. Nieprawdaż, mój chłopcze?
— Nie, stryju — odrzekł spokojnie.
— Nie?
— Ani trochę. Wszystkie te uwagi, jakie mi stryj zrobił, a których z uszanowaniem teraz wysłuchałem, przychodziły mi na myśl niejednokrotnie. Zastanawiałem się nad niemi.
— I co?
— I wszystkie upadły. Niech stryj nie sądzi, że miłość siły odbiera, nie! ona ich dodaje; nie odstręcza od pracy, lecz przeciwnie, zachęca do niej, do zdwojonej gorliwości pobudza.
— Mrzonka!
— Z własnego doświadczenia to mówię, drogi stryju.

(Dalszy ciąg nastąpi.)