Strona:Klemens Junosza - Kwiatek z sutereny.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kwiatek z sutereny.
(OBRAZEK Z BRUKU.)



Pani Rozalja Lubczykowa miała bardzo korzystny proceder, utrzymywała bowiem w pięknym lokalu w suterenie przy ulicy Pańskiej czy Wroniej magle, a prócz tego była w posiadaniu dwóch białych kóz, których mleko kupowano od niej na lekarstwo dla słabowitych dzieci, oraz dla osób, na choroby piersiowe cierpiących.
Lokal składał się z dwóch izb, niedostatecznie widnych, ale za to w samą miarę wilgotnych i ponurych.
Okna w całem znaczeniu tego wyrazu wychodziły na ulicę, gdyż można było przez nie widzieć tylko nierówną powierzchnię bruku, oraz buty i trzewiki przechodzących.
Niekiedy jaki ciekawy pies zaglądał przez nie do wnętrza mieszkania i węszył.
Podczas wielkiej ulewy woda dostawała się do stancji i wielką kałużą rozlewała się pod maglami, ale takie wypadki nie były częste, dwa, trzy razy do roku najwyżej.
Był wtenczas lament, krzyk, narzekanie na gospodarza, na rządzcę, ale po paru dniach woda wyschła, narzekanie ustawało i życie toczyło się dalej normalnie, jak wałek w maglu z pewnym oporem i trudem, ma się rozumieć... zwyczajnie, jak życie.
Kljentela była porządna i liczna, bo sprawiedliwość nakazuje przyznać, że maszyny były w stanie dobrym, a gospodyni bardzo uprzejma.
Nad oknem widniał bardzo ładny znak, na którym artysta, ze szkoły impresjonistów pokojowych zapewne, wyobraził zielony magiel, a przy nim blado niebieskiego obywatela w żółtej kapocie. Napis opiewał: „Magle wiedeńskie i chłop kręcący, cena nizka”. O kozach napis nie wspominał, ale wszystkie kumoszki nawet z sąsiednich ulic wiedziały, że pani Lubczykowa je posiada...