i jak kto kogo nie chcący udeptał, to mówili, że nie noga ale honor cierpi.
Chwała Bogu, że się już świat skończył a z nim i moja bieda, że przestałem być szmatą, którą się wszystkie kurze ścierały i że nareszcie mogę.... odetchnąć spokojnie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Tak to duch wieszczy przedstawia nam pamiętniki Honoru pisane po końcu świata; a teraz wyobraźmy sobie, żeśmy z niesłychanym wdziękiem ukończyli okropną powieść pod tytułem: „Skaleczony Honor, czyli pistolet szklany głośno strzelający.
Powieść rozchodzi się odrazu w miljonie egzemplarzy...
Czy wiecie co się dzieje na drugi dzień w mieszkaniu autora?
Wchodzi dwóch jegomościów ubranych czarno — ludzie ci mają miny uroczysto-grobowe.
Autor sądząc że to są wydawcy, którzy przyszli coś obstalować i dać zaliczkę, z rozkoszą podaje im dwa kulawe stołki i wręcza tym panom po jednym papierosie groszowym pytając:
— Czem mogę służyć?
Panowie chrząkają, a jeden z nich utarłszy nos, powiada z rozrzewnieniem:
— Panie! sprawa honorowa „Strzelający pistolet“ wyszedł z pod pańskiego pióra!
— Tak jest...
— W takim razie zechce się pan strzelać z panem Wyrwizębskim, który widzi swój portret w „Pistolecie“ czekamy na świadków pańskich...
Wychodzą.
Piękna zaliczka! w dwadzieścia cztery godzin później w lasku na Bielanach autor szklanego pistoletu leży już na piasku z ogromną dziurą w głowie, przez którą świszcząc, piszcząc i sycząc wylatuje natchnienie, gotowe ramotki, niedokończone wiersze i tym podobne osobliwości...
Tak byłoby gdybym się poważył napisać ową powieść, ale ponieważ mam zamiar, jeszcze jakiś czas żyć i pisać głupstwa, przeto wybaczcie szanowni czytelnicy, ale muszę na samym tytule poprzestać.
Cóż robić, dziś lwy już nam tak spowszechniały, że lepiej być skromnym i w cichości ducha żyjącym zajączkiem.