Strona:Klemens Junosza - Humorysta na partykularzu.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wdowie obrazić się na tytularnego humorystę. — Fatalność wreszcie zaszczepiła w humoryście to przekonanie, że istnieje w Europie owa młoda wdówka — że ma imię — że się obraża i że swojemi wdowiemi łzami podlewa i kropi sumienie człowieka, który nie miał wyobrażenia o jej rozkosznej egzystencji!
Powiedz mi mój przystojny czytelniku, czyś widział kiedy fajerwerki o niezbyt wyszukanym programie? Ponieważ przypuszczam, żeś widział, sądzę iż wiesz, że podobne ogniste widowiska rozpoczynają się rakietą lub świecą rzymską, po czem idzie burak i szmermele, a kończy młyn djabelski lub coś podobnego.
Uważ sobie tedy, iż żywot prowincjonalnego humorysty ma pewne podobieństwo do tego spektaklu.
Jak rakieta strzeliła „panienka z pretensją“ — jak szmermel syczała „strapiona wdowa,“ a widowisko jak zwykle zakończył młyn djabelski.
Ale jakiż to młyn!
Pewien uczony arabski odkrył ze zdumieniem, iż są szerszenie w ulach, a pasożytne próżniaki między ludźmi. Jeżeli X. nad Y. nazwiemy ulem i dobrze poszukamy, znajdziemy tam stos złożony z arystokratycznych elementów, kółko, które jest zarazem stowarzyszeniem „nieustającego bezrobocia.“ Właśnie owa liga szerszeni, która koniec końcem nikomu nie przeszkadza i sumiennie spożywa swoje kapitały, dała powód rycerzowi z pod tejże samej chorągwi do napisania „plotek.“
Autorem, ma się rozumieć, ogłoszono humorystę z X. nad Y. i rozpoczął się prawdziwie djabelski młyn z samych pretensyj i zarzutów pękających jak straszne petardy w usteczkach i ustach uprzywilejowanych darmozjadów, i obrzucających ogniem nienawiści człowieka, który nie znając mieszkańców wysokich progów, miał jakoby wyjawiać światu najskrytsze ich tajemnice.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Otóż, co przypominam sobie z pamiętników mojego przyjaciela. Długo rozmyślałem nad tem smutnem położeniem i nie znalazłem punktu wyjścia.
Przyszedłem niestety do przekonania... że nic nie wymyślę i położyłem pióro, ciesząc się tą błogą nadzieją, iż Redakcja „Kolców“ wyznaczy ze swego zgromadzenia specjalną ad hoc komisję, która obmyśli środki zabezpieczające spokojność prowincjonalnych korespondentów i tych nieszczęśliwych istot, które będąc współpracownikami pism humorystycznych, muszą zamieszkiwać bardzo jeszcze niestety nieucywilizowane zakątki kraju.