Strona:Klemens Junosza - Historya o kilku emerytach i jednym fortepianie.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— My kawalerowie, jak pan Inocenty.
— Témbardziéj więc radźcie mi co zrobić, bo trudno tak biedne dziecko zostawić na bruku.
— Trzeba coś obmyśléć.
— Powoli, panowie, porządnie. Tworzymy więc komitet opiekuńczy nad panną Józefą.
— Coś w rodzaju rady familijnéj.
— Więc wybierzmy najstarszego z nas pana Piotra na prezydującego i radźmy.
— Zgoda.
— Ja wnoszę, żeby jéj kupić sklepik, niech sprzedaje tabakę.
— Dobre to, ale może lepiéj wodę sędową.
— Fe, cóż znowu, już wolałbym maszynę do szycia.
— Zła rada, dostanie suchot.
— Możeby... szkoda, że to nie chłopak, wkręcilibyśmy go gdzie na kancelistę...
— Ani sposób.

I zadumali się poczciwi staruszkowie nie na żarty. Co zrobić z dziewczyną? trudny to referat.

(Dokończenie nastąpi).