Strona:Klemens Junosza - Hafciarz.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   114   —

Była kanwa, więc było na czem haftować, bardziej lub mniej wzorzysto, co już zależało wyłącznie od siły wyobraźni gawędziarza.
Na jakiem tle, na jakiej kanwie, ma tworzyć Nemrod współczesny, przeciętny?
Nie powie przecież, że postrzelony zając rzucił się na niego z wyszczerzonemi zębami, że przepiórka chciała mu oczy wydrapać, lub że bekas zamierzał go przebić długim dziobem. „Haft” z konieczności musi upaść, a w najlepszym razie, staje się niklejszym, we wzorzystości swej jednostajnym, maszynowym niejako, że tego wyrażenia użyję.
Nie ma już prawie kniei i ostępów, nie ma grubej zwierzyny, a myśliwy współczesny, niby dobry gospodarz, hoduje zające i kuropatwy, strzeże ich od nieprzyjaciół, po to, aby we właściwym czasie, zaprosiwszy grono przyjaciół, urządzić wielką hekatombę i położyć kilkaset sztuk ze swego łownego dobytku. I cóż na takiej kanwie wyhaftować można? Co najwyżej w opowiadaniu podwoić, niechby nawet potroić, ilość rzeczywiście zabitej zwierzyny. To już przestaje być sztuką.
Prawdziwy myśliwy już dziś nie komponuje; jedynie tylko tak zwany „niedzielny strzelec”, kupiwszy za Żelazną Bramą parę jarząbków importowanych z pod Wołogdy, może opowiadać znajomym damom, że zastrzelił je na wodzie, gdy przepływały Świder, niedaleko Otwocka; lub też może zabawiać przyjaciół relacyą o nadzwyczajnej inteligencyi swego wyżła, który niezależnie od tego, że chodzi po „Kuryera” do kiosku, — dzielnie spisuje się w polu: staje do wróbli i śmieciuch, goni je zawzięcie, na zająca szczeka jak na złodzieja, a myszy polne z ziemi wykopuje i dusi.
Ze względu przeto na te zmiany, na upadek powszechnie przypisywanej myśliwym fantazyi, wygrzebanego ze wspomnień „Hafciarza” zaliczyłem do galeryi typów niknących, a prawie że już całkiem zaginionych.
Może jeszcze gdzie, w jakim zakątku ustronnym, w okolicy deskami zabitej, dokąd kolej żelazna nie doszła, znajdzie się podobny egzemplarz... ale wątpię, gdyż gdzież ta kolej dziś już nie dochodzi?
Miał on folwarczek w głuchym kącie: dworek stary jak grzyb, i jak grzyb do ziemi przysiadły, budynki na wszystkie stro-