Strona:Klemens Junosza - Globosa.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   52   —

— Widzisz, przypomniałem sobie potrosze główniejsze miejsca z mojéj bazgraniny; może i zakończenie wskrzeszę w pamięci...

Więc snułem daléj pasma dymu szare,
Co się uparcie trzymały przy ziemi...

— Nie, już mi pamięć nie służy; już nie powiem ci więcéj o tym... poemacie...
— Czy masz pan rękopis?
— Zdaje mi się, żem nim fajkę zapalił... Patrzysz na mnie zdziwiony... a jednak na mojém miejscu możebyś sam tak zrobił... Czy przypominasz sobie tę chwilę, gdy cię małego, pobladłego ze strachu, przyprowadzono do szkoły i gdyś stanął przed surowém obliczem profesora łaciny... Pamiętasz tego strasznego pedagoga, jak ci kazał tłumaczyć: „terra est rotunda et globosa...Et globosa! kulista, kształt kuli mająca... Dziś po latach trzydziestu, to samo ci tłumaczę... Słuchaj, chłopcze, uważnie... będę ci opowiadał bajkę, powiastkę; nazwij to jak chcesz zresztą. Przyrzuć ze dwa drewka do ognia, będzie ciepléj i raźniéj...
Zapewne jeszcze w zapadłym kącie kraju, wśród błotnistych łąk i czarnych lasów, istnieje maleńka, biedna wiosczyna szlachecka... tam to mój ojciec własną ręką sochę dźwigał, matka chleb piekła, a ja pasłem bydło. Świeciło nam słońce, uczynny deszczyk odświeżał garbate zagony, czasem burza przeraziła grzmotami... ale wnet wypogadzało się i dobre niebo rozsypywało tyle złocistych promieni, tyle jasności i światła, że każda kropla wody zmieniała się w brylant, a barwa kwiatów stawała się żywszą... Pamiętam dobrze... chodząc za bydłem, wypatrywałem, jak ptaszki na gniazdach pisklęta swoje karmią, podsłuchiwałem ich śpiewy, a potém usiłowałem naśladować je na prostéj wierzbowéj fujarce... Kilka lat było tego szczęścia... Ojciec mój liczył się do zamożniejszych gospodarzy we wsi, a ja byłem jedynakiem, ulubioném dzieckiem, oczkiem w głowie... Stary pragnął widziéć syna wysoko, pragnął świat przed nim otworzyć... i otóż pamiętam, jak popędził na jarmark dwa czerwone woliki i przyniósł potém z miasta tyle pieniędzy, że oboje z matką policzyć ich nie mogli. Ani mi przez myśl wówczas nie przeszło, że te skarby dla mnie są