Strona:Klemens Junosza - Globosa.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   50   —

czach ciekawych i pożytecznych... Tu u ciebie dobrze... ogień na kominku stare kości ogrzewa, piwo pieni się w szklance... Wina nie chcę... To już zakosztowny trunek na moje gardło, które ciągle zasycha i które ciągle odwilżać muszę... Jest piwo! to dobrze... widzisz, ja to lubię: ono mi przypomina Dorpat, wesołe chwile bruderschaftów, czasy burszowskie... farysowskie czasy... bo „i ja niegdyś byłem farysem...” Ale może cię nudzi ględzenie starego dziada? może chcesz co czytać, lub iść gdzie między ludzi?... Idź, niech cię obecność moja nie żenuje bynajmniéj; ja piwko skończę i pójdę sobie także.
— O, zostań pan, proszę; wszak wiesz, jak chętnego masz we mnie słuchacza...
— Szczerze to mówisz?...
— Wątpisz pan?
— Nie — rzekł po namyśle; — chociaż... komu dziś wierzyć?...
Wyrzekłszy to, zamyślił się stary, wsparł łysą głowę na dłoni i milczał. Po chwili dumania spojrzał na mnie, a w jego oczach przygasłych pojawił się blask żywszy.
— Słuchaj — rzekł, śmiejąc się ironicznie, — czy ty wiesz, że ja niegdyś, za młodu, pisywałem wiersze?...
— Dlaczegóżby nie?...
— Ba! ale jakie wiersze?! głupie, bez sensu!... nie doczekały się druku i w rękopisach poszły na zawijanie świec i mydła... Słabość do wierszowania jeszcze i dziś mnie trapi... ot, niedawno naprzykład, zdawało mi się, że szczypta popiołu z fajki ma dziwne do mego życia, a raczéj do jego rezultatów, podobieństwo... i zacząłem kreślić coś w rodzaju autobiografii, któréj chciałem dać tytuł: „Pamiętniki palacza...” Powiem ci z pamięci kilka oderwanych wierszy, gdyż całości w głowie nie mam, pamięć już nie służy... utopiłem ją może w nieszczęśliwém życiu, może potrosze w piwie, którém najczęściéj żale swoje zalewam... dość, że utopiłem... Ale à propos tych wierszy... jakże to było?... zaczekaj... aha!...

Kiedy pod wieczór siądę w ganku z fajką,
Glinianą fajką na długim cybuchu,
Com go sam zrobił z tureckiéj czereśni, —
Kiedy na hubkę parę iskier skrzeszę,
To mi się wówczas całe życie prześni...
Już się nie smucę niczém i nie cieszę