Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
72

Dziadek odłożył gazetę, okulary zsunął na czoło, kazał sobie podać świeżą fajkę i rzekł, jakby sam do siebie:
— Alianci, alianci; licha warte wszystkie te ich alianse.
— Co to znaczy alianse? — zapytałem.
— Alians znaczy przymierze — odrzekł — alianci sprzymierzeńcy, czyli ludzie, którzy zjednoczyli się w jakimś wspólnym celu i przyrzekli sobie wzajemną pomoc. To jest alians. W polityce praktykują się takie związki kilku krajów w celu zaczepki lub obrony od wspólnego nieprzyjaciela. Rządy krajów sprzymierzonych zawierają z sobą traktaty, czyli umowy i są niby w przyjacielskich stosunkach... ale ta przyjaźń najczęściej niewiele wartą bywa, bo każdy tylko o swoich interesach myśli, o sprzymierzeńca nie dba, a nawet przy sposobności gotów się na niego rzucić. Niby to stosunki przyjazne, niby zgoda, niby jedność, a w rzeczywistości „kochają się, jak doktór z panem Piotrem.”
Roześmiałem się głośno, dziadek również się śmiał.
— Proszę dziadzi dobrodzieja — odezwałem się nieśmiało — widzę z tego, że pan doktór i pan Piotr musieli kiedyś mieć alians.
— Domysł nie głupi, wcale nie spodziewałem