Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
65

— Co pani chce...
— A więc dobrze! Nieś moją parasolkę.
Wziąłem podany mi przedmiot i niosłem z wielką ostentacyą. Chciałem rozmawiać z moją damą, chciałem ją bawić, tembardziej, że starsi szli powoli, ale nie wiedziałem, o czem mówić, jaki przedmiot zajmujący wynaleźć. Nareszcie błysnęła mi myśl genialna.
— Proszę pani — rzekłem nieśmiało.
— Cóż powiesz, mój paziu?
— Ja chciałbym pani dać prezent.
— Ty mnie? cóż to nowego?!
— Niech się pani nie gniewa, śliczny prezent, bardzo ładny, co najważniejsza, rzadki. Byłbym szczęśliwy, gdyby go pani chciała przyjąć.
— Dziwne miewasz czasami koncepty, mój kochany.
— Dlaczego dziwne? Czyż to co złego zrobić komu podarunek? Niechże mi pani powie.
— Złego niema nic, ale nie przyjętem jest, żeby dzieci dawały osobom dorosłym podarunki. Żebym ja cię obdarzyła jaką drobnostką, to co innego.
— Przepraszam, ale to, co ja chcę pani ofiarować, nie jest bagatelką.