Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96

wychudłą rękę wzniósł do góry i wypowiedział wzruszającą mowę o niezgodzie wszystko burzącej, o tej hydrze, przeciwko której ongi piorunował złotousty Skarga, przeciw której powstawali najznakomitsi obywatele i pisarze.
Zdawało się mówcy, że na kazalnicy jest i że ma tłumy przed sobą. Głos jego, cichy z początku i łagodny, brzmiący jakby ojcowską wymówką, nabierał siły i jędrności, wzmagał się, potężniał, groził i gromił.
Wstrzymałem oddech w piersiach, żeby ani jednego wyrazu nie stracić, słuchałem i jednocześnie przejmowała mnie trwoga.
Zdawało mi się, że to który z proroków biblijnych powstał i lud zbłąkany nawraca.
Wszyscy pochylili głowy w milczeniu, wszyscy byli do głębi wzruszeni, a kiedy zakonnik, kończąc przemówienie, wzniósł ręce do góry i zawołał:
— Wytęp, o Panie zastępów! waśni braterskie i natchnij wszystkie serca duchem miłości i zgody! — wszyscy jednogłośnie odezwali się:
— Amen!
Pani rotmistrzowa, ocierając łzami zaszłe oczy, rzekła:
— Ja pierwsza wyciągnę do niego rękę, ja pierwsza go przeproszę, bo chociaż nie obraziłam go