Strona:Klemens Junosza - Śnieg w żniwa.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było to za dobrych dawnych czasów, chleb wówczas kosztował nie drogo, a wino przychodziło wprost z Węgier, via Kozienice.
Nieboszczyk pan Mateusz siwy już wówczas jak gołąbek staruszek, miał pewną swoją słabostkę, a mianowicie kochał się w ptakach. Słabostka, jak widzicie, niewinna.
Było tam tych upierzonych i uskrzydlonych istot, jak w arce Noego. Mnóstwo gołębi chodziło po dziedzińcu, bocian stojąc na jednej nodze drzemał przy drzwiach kuchennych, a stary żuraw, awanturnik wielki, gonił kobiety po dziedzińcu, te zwłaszcza, co miały chustki czerwone na sobie.
Nie znosił tego koloru...
W wykwintnych klatkach siedziały kanarki i czyżyki oswojone — były też czerwonogłowe szczygły — a nawet i czubaty dudek miał też swoje miejsce...
Na zimę pan Mateusz skupował wszystkie ptaszyny złowione w sidła przez chłopców, którzy wyzyskiwali nawet staruszka znając tę jego słabość. Kupione ptaszęta bywały zamykane w oddzielnym, dużym, widnym pokoju, gdzie miały grządki do siadania, piasek na podłodze, pożywienie wszelkie i wodę zawsze świeżą. W tej izbie ptaszki przepędzały cały sezon zimowy — dopiero kiedy wiosna nadeszła i pierwsze ciepłe promienie słońca błysnęły, staruszek wchodził do ptaszarni i otwierał na oścież duże okno...
Z jakim okrzykiem radości witały wolność ptaszęta, z jakim pośpiechem biegły na zieleniejące pola! któż opisze? Ale niewdzięczne były przytem; z całej tej gromady jedna tylko maleńka sikorka powracała na zimę, dziobkiem w okno, które jej wzruszony starowina otwierał..
Największym faworytem pana Mateusza był kruk wielki, złośliwy. Nie wiem za co cieszył się łaskami dziadka — bo miał czarny charakter i szkaradne skłonności — a przedewszystkiem był złodziej i szkódnik skończony.
Kradł wszystkto co było błyszczące, kradł bez wyboru; czy guzik miedziany, czy złota broszka, to mu było wszystko jedno, zabierał i chował do kryjówki, którą miał pod dachem stajennym.
Raz nawet obito go za to i wypędzono sromotnie — ale raniutko już siedział na