Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dyś pokaże. Słyszałem, że pan jest do gry szachowej amator.
— Rzeczywiście, lubię.
— I ja też; tylko, że nie ma z kim. Nasze żydki na prowincyi wcale nie umieją, a panowie! Wiadomo, że panowie mają swoje zabawy. Nie każdy lubi medytować i przepędzać czas z żydem. Żebym wiedział, że to pana nie znudzi, to zaproponowałbym partyjkę.
— Dlaczegóżby nie — i owszem.
Wydobyłem z komody szachownicę i szachy, ustawiłem na stoliczku, przy którym partner mój zasiadł z wielkim zadowolnieniem.
— Bardzo porządna szachownica — mówił — bardzo dobre szachy! Właśnie takie lubię — duże. Jest co wziąć do ręki. Słyszałem, że w Warszawie są wielcy majstrowie od szachów.
— Rzeczywiście, są nawet bardzo dobrze grający.