Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biorą i gdzie się podziewają, tworzą ruchliwy szereg obrazów, zmieniających się prawie bez ustanku, właśnie, jak we wspomnianym wyżej kalejdoskopie, tylko że w tym kalejdoskopie żyjącym, który jest moją uczennicą, zamiast kamyków jest zdrowie, młodość, pogoda duszy, wesołość, brak trosk i serce, złote serce, zaprawdę!
Panno Wando! Śliczna istoto, a niegdyś uczennico moja! przebacz mi ten nieudolny opis. Nie odmalowałem cię dokładnie słabem mojem piórem, nie odtworzyłem cię taką, jaką cię widzi wyobraźnia moja w chwilach samotności i rozpamiętywania tych kilku lat, które mi w domu rodziców twoich zeszły i które, gdyby nie okoliczność pewna, do jakiej, niestety, sama przyłożyłaś rękę, byłyby najmilszem w biednem mojem życiu wspomnieniem....
Stało się, przepadło, nie wróci... Tu atoli zaznaczam raz jeszcze,