Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łej nauki dojdziemy do gerundium.
Uśmiechnęła się zagadkowo, a było w jej uśmiechu coś, co mi się niepodobało, jakaś złośliwość... może szyderstwo przelotne. Z czegóż ona szydzi? Czy z łaciny, czy ze mnie? Jeżeli z łaciny, to sama się na śmieszność naraża: jeżeli ze mnie, to... to ustąpię z tego miejsca. W każdym razie postanowiłem mieć się na baczności. Z chłopcem, wreszcie nawet z dwoma, z trzema, dałbym sobie rady, na małą dziewczynkę próbowałbym wpływać za pomocą łagodnej perswazyi, ale z taką panną!..
— Jeździ pan konno? — zapytała nagle.
— Jak żyję, nie siedziałem na grzbiecie tego użytecznego, ale zarazem i niebezpiecznego zwierzęcia.
— To szkoda, ale mam nadzieję że się pan nauczy.
— Ja? A w jakimżeby celu?