Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przywitał mnie kordyalnie, z pewną poufałością, jak dawnego znajomego i odrazu zaprosił do bufetu, żeby, jak mówił, „wstawić“ coś gorącego.
Sądziłem, że się ta alegorya odnosi do herbaty, ale gdzież tam! Uprzejmy mój amfitryon zawczasu kazał przysposobić dwie porcye kotletów, które nie bez apetytu spożyłem, dziwiąc się, że człowiek może jadać tak rano.
Trzy konie porwały leciutką bryczkę i pociągnęły ją pędem wielkim po gościńcu. O godzinie dwunastej, w samo południe, stanęliśmy przed dworem.
W drodze jeszcze uprzedzony byłem przez mego towarzysza, że chlebodawca, a raczej pracodawca mój, niegdyś w swojem życiu coś sądził, i że z tej racyi, wszyscy tytułują go sędzią, co też i mnie czynić wypada; że, co jest konsekwencyą, wynikającą z powyższego, żonę sędziego należy tytu-