Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Próbowałem protestować, gdyż bynajmniej za dobrego gracza się nie mam, ale rządca mówić nie dał, wcisnął zadatek do ręki i zapowiedział, że za tydzień przyjedzie po mnie na stacyę kolei.
Nigdy jeszcze w życiu mojem nie zdobyłem się na tak szybką decyzyę.
— A teraz — zawołał wesoło — ściągaj pan z siebie ten zatabaczony szlafrok i jazda na flaki!
Zauważyłem w duchu, że styl pana rządcy, aczkolwiek zaprzeczyć nie mogę, że jasny i dosadny, nie był wykwintny, co do flaków zaś, ośmieliłem się zrobić uwagę, że dopiero dziesiąta.
— A to właśnie sam czas! — odrzekł — o suchej gębie do domu nie pojadę, a choć się na każdej stacyi coś przetrąci i, choć mi żona do torby trochę prowiantu na drogę włożyła, jednak porządnie jeść będę dopiero koło północy.