Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej szczupłej kompleksyi, byłaby to sytuacya zaiste niebezpieczna.
Zdobyłem się na odwagę i zapytałem nieśmiało:
— Czy też pan dobrodziej nie mieszkał kiedy w Warszawie, przy ulicy Bonifraterskiej?
Usłyszawszy to pytanie, gość mój wybuchnął szalonym śmiechem. Tupał nogami, uderzał się rękoma po bokach, a policzki jego, usta, broda, nos, czoło — wszystko to ruszało się współcześnie. Jak żyję, nie widziałem wybuchu takiej niepohamowanej wesołości i wróżyłem sobie, że nic z niej dla mnie dobrego wyniknąć nie może.
Naśmiawszy się do woli, olbrzym, z wielką poufałością, jakbyśmy się znali oddawna, położył mi ogromne swe ręce na ramionach i rzekł:
— A niechże pana kule biją! Tom się uśmiał serdecznie! Pan mnie brałeś za dezertera od