Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siałem dobrze skupiać myśli, żeby prowadzić wykład, jak należy.
Tyle par oczu wytrzeszczonych, tyle szeptów i uśmiechów, o ile można mniemać, złośliwych i skierowanych „ad personam“, wreszcie owa sztywna dama klasowa, którą porównywałem w myśli do marynowanej Minerwy, wszystko to powiadam, sprawiało mi dystrakcyę.
Ostatecznie bez chleba nieboszczyk czwarty nie był; lekcye w domach prywatnych, korepetycye, dawały mu tyle, że opędzał skromne swoje potrzeby, puszczał się nawet, jak pisze, na zbytki. Zawiązał znajomości, miał swoją partyjkę preferansa, kilka razy tygodniowo grywał w szachy w cukierni, a raz na miesiąc rozkoszował się dźwiękami opery, lub podziwiał piękności utworów dramatycznych z wyżyn paradyzu.
Lata schodziły, niewiadomo kiedy — pan Melchior przygarbił się