Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pospiesznie i pobiegłem do zakrystyi, myśląc, że posłużę do mszy kanonikowi ostatni raz...
Ostatni raz!...
Po mszy św., w zakrystyi, gdy ksiądz zdjął z siebie ornat, skinął, abym się zbliżył. Wziął mnie za ucho delikatnie i rzekł:
— Słuchaj, smyku i pamiętaj całe życie, że praca i uczciwość, to podstawa twej przyszłości. Starszych słuchaj, ucz się, bądź dobrym. Jak skończysz szkoły, pomyślę, co masz dalej czynić, a teraz w imię Boga idź...
Rzekłszy to, zrobił nademną znak krzyża i pocałował mnie w głowę.
Wówczas stało się we mnie coś dziwnego. Nie zapłakałem, ale ryknąłem głosem wielkim i rzuciłem się do nóg mego dobroczyńcy. Podniósł mnie, ucałował raz jeszcze i popchnął lekko, mówiąc:
— Idź że, idź już, babo!