Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Goście przeszli parami, pozajmowali miejsca. Tak się złożyło, że siedzieliśmy obok siebie; proboszcz, pan Dukszner i ja. Gawędziliśmy półgłosem o tem, o owem, a potem przestaliśmy gawędzić, bo kieliszki w kurs poszły, a przy kieliszkach przemówienia i toasty.
Więc naprzód wniesiono toast za zdrowie i pomyślność młodej pary, gromkim przyjęty wiwatem, potem na cześć rodziców pani młodej, pana młodego. Humor się ożywiał, szkło brzęczało, rozmowa coraz gwarniejszą się robiła.
I mnie, po kilku kielichach, raźniej się nieco zrobiło, bo w ogóle trunków używam bardzo mało, w wyjątkowych okolicznościach jedynie, przez co i silniej one na mnie, aniżeli na ludzi przyzwyczajonych, działają.
Sędzia, napełniwszy winem duży kielich, powstał. Zrobiła się cisza przy stole.