Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sam siebie i byłem posłuszny sam sobie.
Surowym jestem zawsze „automentorem“, moralizuję się, karcę, a gdybym kiedy głosu własnego, głosu sumienia lub przekonania nie usłuchał, tobym sobie klęczeć kazał, lub zamknął się za karę na trzy dni w ciemnicy, o chlebie i wodzie... Tak się trzymałem krótko od młodości wczesnej i tak aż do śmierci trzymać się będę.
Zajechaliśmy przed bramę kościelną. W kruchcie spotkał nas proboszcz, zakłopotany niezmiernie.
— Sędzio dobrodzieju! — rzekł. — Co ja zrobię?!
— Cóż się stało?
— A oto wypadek fatalny! Wyobraź sobie, organista, przed kwadransem, na schodach upadł, rękę zwichnął i grać nie może. Co za casus! Nie jest to wprawdzie impedimentum, ale jakżeż... żeby Wandzia, sędzianka, brała ślub cichy... bez organów. Mała to rzecz