Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Owszem, dziękuję panu z serca i nie wiem, czem w istocie zasłużyłem na tyle dobroci z jego strony.
— Co za dobroć? Poprostu nie lubię, żeby się porządni ludzie, jak psy, bez posad włóczyli. Trafia się, że można dopomódz, to się dopomaga, a jakby nie było można, toby się nie dopomogło. Nie trzeba być uczonym, ażeby taką prostą rzecz rozumieć.
Przekonało mnie to dowodzenie i musiałem przyznać w duchu, że pod chropowatą i szorstką skorupą tego człowieka kryje się dobre serce, a w szkaradnym, trywialnym stylu wielka szczerość uczucia. Uścisnąłem jego rękę i powiedziałem, że cokolwiek się stanie i jakkolwiek się stanie, pozostanę na zawsze jego najżyczliwszym przyjacielem.
Wiecie, co odpowiedział mi na to?