Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż to twoja łacina, profesorze, wścieka się!
— Co pan mówisz? Cokon ie mają do łaciny, albo łacina do wścieklizny?!
— Ależ panna za mąż wyjdzie! — huknął mi w samo ucho — a jak wyjdzie za mąż, to co jej będzie po łacinie?... Rozumiesz pan teraz?
— W istocie, ale że ktoś przyjeżdża, to jeszcze nie racya, żeby się miał ożenić... Przecież bywa kilku młodych ludzi.
— Głupstwo, kochany profesorze, tamci targują, a ten kupi. My zaś wypijemy litkup. Jak mi Bóg miły, tak się urżnę na jej weselu!! Pamiętam przecież, jak tu nastałem, to było takie małe pędractwo i łaziło po trawniku, jak mucha...
— Kto?
— A któż? Panna Wanda! Mówię panu, że ten targu dobije.