Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu zwrócony i jedna część jego postaci znajdowała się w oświetleniu czerwonem, druga tonęła w zmroku. Kolana ginęły gdzieś pod brodą, a broda zwieszała się do samej ziemi. Było coś nieludzkiego i fantastycznego w tej postaci, z której się przecież ludzki głos dobywał. Zdawało mi się, ze gnom z bajki przyszedł i przemawia do mnie.

Ostatecznie pretensyi do niego mieć nie mogę; miał on szczerą intencyę, żeby mnie przyjemną rozmową cokolwiek zająć i ożywić, a widząc mnie mizernym i cierpiącym, przez pewną asocyacyę idei, przyszedł do przekonania, że najciekawszym i bardzo dla mnie zajmującym przedmiotem w tej chwili, będzie rozmowa o przechodzeniu dusz i o cierpieniach, jakich dusze ludzkie, opuściwszy ciało, doznają, zanim się dostaną na miejsce swego przeznaczenia.