Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

środek rozrywki pozostawała tylko rozmowa.
Choćbym żył dwieście i trzysta lat, co oczywiście jest fizycznem niepodobieństwem, nie zapomniałbym nigdy tego wieczoru jesiennego, oryginalnej postaci Tobiasza i rozmowy, jaką mnie ten człowiek zabawić usiłował.
Jak zaznaczyłem powyżej, byłem chory i rozgorączkowany. Lampa nie paliła się w pokoju, tylko na kominku gorzały dwie, czy trzy szczapy sośniny, rzucając jakieś fantastyczne, czasem ciemno-krwawe, czasem złocisto-jasne blaski i wytwarzając przytem cienie ruchome, dziwaczne i zmieniające się ciągle. W tem oświetleniu, tak ruchliwem i tak niezwykłem, rysowała się postać Tobiasza, również dziwna, fantastyczna, a dla rozgorączkowanego umysłu prawie przerażająca.
Siedział on na niskim stołku blisko kominka, w połowie ku nie-