Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc o cóż grać będziemy? — spytałem.
— Możemy tak sobie, dla przyjemności; chociaż, podług mego zdania, jak jest trochę interesu, to i przyjemność przyjemniejsza.
Przyznałem zdaniu temu słuszność i odtąd grywaliśmy zwykle o cygaro, o jedno cygaro wartości sześciu groszy.
Przez czas pobytu mego w Woli, Tupet wygrał kilka setek cygar odemnie, a ja od niego zaledwie kilkanaście.
Gracz to był doskonały i przeciwnik poważny — prawdziwą miałem satysfakcyę z nim i jeżeli prawdą jest, co ludzie mówią, że jestem szachista niezgorszy, to w znacznej mierze Tupetowi zawdzięczam, miewał on bowiem plany i kombinacye wcale dowcipne, a nawet w partyi, jak się zdawać mogło, zupełnie przegranej, głowy nie tracił, lecz zawsze zdołał znaleźć jakiś wybieg, który go naj-